R......E......C......E......N......Z......J......E

Warszawska artfolkowa formacja Kontraburger wydała debiutancki album. Warto było czekać na nią! Każdy z dziesięciu utworów jest nieco inny, ale jednocześnie płyta stanowi spójną całość. Zbudowana na brzmieniach artrockowych ze sporą dawką energii folkowej (śpiew na krzyku, flety, afro-roots, wspaniale brzmiące skrzypce Sylwii Świątkowskiej), etnojazzu i poetyckich tekstów powoduje, że słuchając jej wchodzi się w surealistyczny świat latających kotów, krasnoludów, złowrogiej Bidy. Ale nie tylko
– w tych bardzo dobrych tekstach codzienność życia zderza się z fantastyką dając nową jakość. Poza tym są tu inspiracje motywami z Tolkiena (suita – Smok, Krasnoludy, Ptak) i Bułhakowa (genialny kawałek Małgorzata). Do tego świetny, ciepły głos Magi
i dośpiewująca "na krzyku" Gosia Madejska (oryginalne współbrzmienia!) dodają niewątpliwego uroku tej świetnej płycie. Jej dodatkową atrakcją jest efektowna, kolorowa grafika, nawiązująca do malarskich klimatów Arcimboldo, świetnie pasująca
do muzyczno-tekstowych klimatów Kontraburgera.


V. Ziutek

www.vivo.pl

KONTRABURGER "Kontraburger", Ars Mundi
Jak to określić? Zaryzykuje iście kaskaderską figurę: pierwszy album zespołu Kontraburger to artfolkowy happening muzyczny o konotacjach literacko-magicznych. Mniej więcej.
A po ludzku? Cóż, co piosenka, to inna barwa, ale za każdym razem wyraźnie czuję,
że to przede wszystkim współczesna poetycka muzyka miejska - pokrewna jakoś
w nastrojach Piwnicy pod Baranami, studencko-aktorskim zderzeniom kameralnej "ekologicznie" przyjaznej formy muzycznej ze słowem. To nieortodoksyjne podejście
do tradycji zapewnia dużą swobodę, której łatwo nadużyć - ale tym razem tak się nie stało. Jakoś bez problemu akceptuję patronat Baudelaire'a, Bułhakowa, Tolkiena nad pieśnią, którą śpiewa fidel płocka lub bęben burzowy. A nawet, o zgrozo! (tu recenzent uśmiecha się lekko), syntezatory. Prosze się nie bać. Posłuchać warto.

Olaf Szewczyk "Gazeta Wyborcza" 19 marca 2003